sobota, 6 kwietnia 2013

Co nowego??

Hej kochani :).
Próbuję napisać tego posta już od godzina i tak ciągle mnie coś rozprasza. Jak nie mama, to brat z "Potworami i spółką", a teraz włączyłam sobie "Limo". Jednak w końcu się zebrałam i "dzieło" powstało" :D.
Może zaczniemy filmowo. W czwartek miałam ambitny plan zobaczyć w końcu "Melancholię". Jednak przed nią dojrzałam "Za linią wroga" i sentymenty wzięły górę. Jest to jeden z pierwszych filmów typu wojenny z jakim miałam do czynienia. Poznałam go z 8 lat temu i zawsze jak zobaczę jego seans w telewizji to się kuszę. Nie jest to dzieło wybitnie ambitne to przyznaję nawet z moim dopiero raczkującym gustem filmowym:). Podobno jest dużo naciągnięć i takich innych znalezionych minusów. Ja jednak bardzo go lubię. Świetne zdjęcia, dobrze dobrana muzyka i obsada spisująca się powyżej normy. Choć przyznaję się, że jedna rzecz niezwykle mnie irytowała. Owena do czasu tego filmu kojarzyłam jedynie z komedii i bardzo go lubiłam w takim wydaniu. Tu też spisał się nieźle, ale irytowały mnie jego usta. Tak dobrze przeczytaliście usta. Może i jestem dziwna, ale te pastelowo-różowe wargi po prostu mnie drażniły. Czym głębiej w obraz tym było lepiej, ale na początku zawsze mam nieodpartą ochotę wyłączyć telewizor. Teraz możecie śmiało mówić o mojej paranoi. A tak wracając do setna to lubię od czasu do czasu zobaczyć taki film o superbohaterze w amerykańskim "pseudo psychologicznym" wydaniu. Jak to nazywa jedna z moich koleżanek :). Może doszukuję się nie będącej ujętej tu głębi, jednak ten film zawsze działa na moją psychikę. Przypomina, że wojna i jej okropieństwa są bliżej niż nam się wydaje. O tym że historia"zbrodni" nie kończy się na II wojnie światowej, że niezmiernie wiele było jeszcze po niej. Pokazuję też że pojedynczy człowiek ma coraz mniejszą wartość dla rządzących co jest prawdą dnia dzisiejszego. Bo powiedzmy sobie szczerze czym taki prosty Kowalski jest dla władzy?? Pionkiem, szarą komórką w organizmie społeczeństwa, którą w każdej mogą usunąć. I miło zobaczyć bezinteresowny heroizm i odwagę choć na ekranie. Amerykanie zbawiający świat to w ich kinie staje się męczące, ale pojedynczy człowiek zbawiający świat to nigdy mi się nie znudzi. Mówiąc tak szczerze to ja mało kiedy zwracam uwagę na kraj pochodzenia i wszystko odnoszę tak bardziej uniwersalnie. Może i jestem zwykłym szarakiem nie dostrzegającym jego niedociągnięć, ale co ich nie ma?? Zaczynając od życia po przez nas samych. Zresztą ja tam od kina nie zawsze wymagam realizmu i wielkości, czasem po prostu starczy, że coś płynie i snuje nam happy endy....
Widział ktoś??



A tak po za tym to byłam dzisiaj na zakupach. W planach miałam nabycie jakiś butów do "latania" po mieście. To znaczy takich wygodnych z niedużym kobiecym obczasem. Jednak nic nie mogłam znaleźć. Tak więc z rzeczy zaplanowanych kupiłam jedynie teczki na mojej maturalne notatki, a reszta wyszła w praniu:).
To tak zaczęłam od wizyty w rossmannie, a tam jak zawsze tysiące obniżek. Skusiłam się na kokosowy żel pod prysznic od Isany, który pachnie bajecznie:). Nabyłam również ziołowy elixir na wypadanie włosów od Lotona. Po testuję i efekty zobaczymy :).

Zaopatrzyłam się także w wielką prostokątną szczotkę, która ma nie puszyć moich loków, a je rozczesywać jedynie. Przekonamy się. Plus na deser żurawinowe krówki zakupione w Tesco. Pycha :D.

Mam także kolejnego jaśka do kolekcji. Tym razem w wydaniu black and white.

I moja ciuchlandowa zdobycz. Całe 5 złotych, dziwna mina mojej mamy i posiadanie w swojej kolekcji w końcu czegoś z skórką a'la "wężową". Czyż ona nie jest jak to mój brat uznał "ślicznie kiczowata"?? :P

A tutaj jeszcze raz moje pycha krówki :P. Muszę się jeszcze poskarżyć, że moja spacja coś szwankuje. Nie dobrze...

A i jeszcze tarta o której wspominałam jakiś czas temu, że mam piec. Wyszła idealnie. Przynajmniej dla mnie, bo mój brat narzekał na jej kwaskowy posmak. No ale to przecierz maliny, a on to chyba spodziewał się miodu. :)

To ja zabieram się za przepyszną herbatę pomarańczową i wracam do moich kochanych z Lima. Dla was też mam coś na uśmiech.

To usłyszenia kochani i buźka :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz