niedziela, 30 grudnia 2012

Filmowo I


Nie wiem jak wy, ale ja to ostatnio zaczynam zamieniać się w kinomaniaka jakiegoś. No ale podobno każdy ma jakieś dziwactwa, ale żeby więcej nic jedno, dwa czy trzy... Oj kończę, a teraz nowości 2012 i moje :).
Są to filmy, które obejrzałam w ostatnim czasie, ale chwilę mi zeszło zanim się tu pojawiły. To zaczynamy :).

Na pierwszy ogień idą "Bogowie ulicy" w reżyserii Davida Ayera. Liczyłam na dobre kino i na szczęście się nie przeliczyłam. Dwaj policjanci, partnerzy i przyjaciele patrolują ulice Miasta Aniołów. Jak szybko się przekonałam film czerpie trochę z dokumentu, komedii i odrobiny dramatu. Pojawiają się też sceny kręcone  przez Taylora do kółka filmowego co nam akcję i bohaterów przybliża. Takie amatorskie ujęcia na początku odrobinę mnie drażniły, jednak szybko do nich przywykłam. Bohaterowie produkcji też nie dzielą się tak do końca tylko na dobro i zło. Pojawia się tu wiele szarości, złośliwości, luźnego języka co bardziej urealnia akcję. Większą część filmu zajmują typowe policyjne czynności. Patrolowanie ulic, narady na komisariacie, koleżeńskie relacje i wygłupy głównych postaci. Kojarzą mi się oni z takimi szkolnymi urwisami, jednak widać, że do pracy podchodzą z oddaniem i profesjonalizmem na jaki ich stać. Urywki z życia prywatnego jeszcze bardziej nas z nimi związują. Dla mnie bardzo porządne kino policyjne, że tak nazwę. Choć muszę ponarzekać, że bardzo czytelne i bez większych zaskoczeń przynajmniej dla mnie. Obsadzenie w głównych rolach Jake Gyllenhaala (Brian Taylor) i Michaela Pena (Mike Zavala) bardzo dobre. Stworzyli dobrany duet aktorski, choć ten pierwszy nie jako zmywał mylne wrażenie rzeczywistości.
Polecam tak 8/10 a dla was?? Oglądał ktoś??





A teraz zajmiemy "Niesamowitym Spider-Men" w reżyserii Marca Webba. Kiedy doszły mnie słuchy, że powstanie nowa seria, byłam trochę zdziwiona. Świeżo w pamięci miałam jeszcze tą zakończoną w 2007 roku przez Sama Raima. Choć zwiastun rzeczywiście zachęcał obawiałam się jednak, że to trochę za wcześnie. Na szczęście jednak nie miałam racji. Przyznać muszę, że nigdy nie czytałam komiksu o Człowieku Pająku, zresztą  nie czytałam żadnego nie licząc paru stron Transformens. Wracając do tematu po pierwsze świetnie dobrana obsada. Andrew Garfield w roli Parkera to strzał w dziesiątkę. Kiedy grał go Maguire zawsze miałam dziwne wrażenie, że za chwilę się on  rozpłacze. Słowo. A teraz ten zawadiacki uśmiech, te zaloty miłosne i pakowanie się w kłopoty. Całkiem nowe spojrzenie na temat i całkiem dobre. Bardzo podoba mi się też rozegranie wątku z Gwen. Nie męczy, ale wciąga i nie przelewa żadnym romansem, ale sygnalizuje coś poważnego. Oczywiści też dobre efekty specjalne. Zresztą sama kategoria tego wymaga. Kilka razy też szeroko się uśmiechnęłam. Mam tylko nadzieję, że ekipa nie spocznie na laurach i utrzyma taki poziom do końca. Gorąco polecam i daje 9/10, bo naprawde lubię takie filmy :).



Warto dodać, że Emma Stone i  Andrew Garfield przenieśli swój związek w życie prywatne. Ładnie razem wyglądają, a ile ze soba wytrzymają to się okaże...


I na koniec moja ukochana seria z dzieciństwa o agencie 007. Nawet nie macie pojęcia jak ja mogłam uwielbiać jego przygody. A najlepsze jest to że pół dzieciństwa marzyłam o byciu Bondem. Słowo nie chciałam być żadną z jego kolejnych panienek, ale samym agentem.  A dokładniej agentką jej królewskiej mości. Te wszystkie gadżety, pościgi i martiny wstrząśnięte nie mieszane :D. Ok powrót na ziemię Mola. Zacznę od tego, że mogę być nie profesjonalnie nie obiektywna. Uwielbiam Bonda i ta część (mowa tu oczywiście o Skyfall) to naprawdę w końcu dobry film z Danielem Craigiem w roli Jamsa. Dwa poprzednie filmy powiewały dla mnie bardziej typowym filmem akcji niż klimatem serii o Bondzie, a szczególnie "007 Quantum of Solace przez które ledwo przebrnęłam i gdzie w ogóle nie czułam tego klimatu z przed lat. Pewnie dlatego teraz podchodziłam z dużą dozą niepewności i tak miło mnie zaskoczył. Sam Mendes odwalił naprawdę kawał dobrej roboty. Bond ze słabościami fizycznymi, z zarostem i kulką w ramieniu. Miła odmiana od zaproponowanej wcześniej maszyny do zabijania. Świetnie skonstruowana intryga i w końcu zgłębienie się w relacje z M. Szefowa, mentorka, przyjaciółka,a może matka. Widzimy, że każda z tych form się pojawia, a ich silna więź nie pozwala podejmować profesjonalnych decyzji. Do tego czarny bohater jakiego już spory czas tu nie widziałam. Inteligentny z nutką dowcipu i zemstą słodką jak czekolada. Fakt faktem od razu skojarzył mi się Joker z Batmana, ale że tamtego uwielbiam to nie działa to na nie korzyść. Do tego smaczki przywodzące na myśl stare dobre czasy. Zdecydowanie jestem na tak. Może więcej było takiego kluczenia i pięknych zdjęć niż jego typowego działania, ale czy pożegnanie z Judi Dench w roli M mogło by być inne?? Czy ktoś wolałby samą akcję zamiast tego co nam zaserwowano?? Ja osobiście nie, ale jestem tylko romantyczka z wielkim sentymentem do Bonda.
Oceniam na 9/10 i każdego fana, który jeszcze nie widział zachęcam :).


piątek, 28 grudnia 2012

Be positive

Gdyby nie kalendarz, który wisi przede mną to nie uwierzyła bym, że mamy aktualnie grudzień. Słońce, które  jasnymi promieniami świeci mi w ekran i brązowo zielone pola za oknem. Proszę no na prawdę?? Jak chodziłam do szkoły to ledwo przedzierałam się przez zaspy i zlodowaciałe chodniki, a teraz plucha i ciepło. Nawet już w domu tata nie napalił, bo nie ma potrzeby. A mój jeszcze nie ulepiony bałwan, sanki, których nie odpuszczam pomimo starości i ten biały wieczór?? Ja się tak nie bawię naturo! Oznajmiam Ci to stanowczo i żądam zwrotu śniegu. Natychmiast, od zaraz! Ok proszę ładnie.... A teraz oddasz go nam??
Ok poważnieje :). Z powodu wiosennej pogody inspiracje przywodzące tą porę roku na myśl.
A u was jest śnieg??
















środa, 26 grudnia 2012

Po świąteczna ja :).

I aż ciśnie się na usta "święta, święta i po świętach". Tyle biegania, szykowania, gotowania dla tych paru chwil. Mi jednak to pasuje, bo uwielbiam ten czas. Wigilię z pikantnymi uszkami, dywanem z resztkami siana i żartami o prezentach. Z kilkoma godzinami snu. Z Bożym Narodzeniem, które zawsze pachnie sernikiem brzoskwiniowym, wrzawą i krzykiem i z zapchaną skrzynką odbiorczą. I Szczepana z tym jego przesytem i ostatkami kompotu z suszu. Z lampkami migoczącymi przez dobę i tym świerkowym zapachem. Kocham spotykać się z rodziną, słuchać starych historii tych znanych na pamięć i ujawnionych po raz pierwszy. Z tymi męczącymi pytaniami i śmiechem, który słyszę cały rok. Dla mnie to ciągle magiczny czas i mam nadzieję, że to nigdy się nie zmieni.
A teraz już po wszystkich odwiedzinach i podwójnych porcjach jedzenia powoli wracam do codzienności. Po dwu dniowej przerwie wróciłam do ćwiczeń i siedzę teraz w moich czerwono-białych grubaśnych skarpetach popijając kakao. Było cudownie, a teraz tylko jeszcze Sylwester i Nowy rok. Jak zwykle zleciało za szybko, ale chyba o to w tym chodzi. O to, że jest na tyle rzadko, żeby się nie znudzić i na tyle często, żeby wyczekiwać. Oj rozpędzam się.

Obejrzałam też dzisiaj na jedynce "Ślubne wojny". Bardzo lubię ten film. Tak po prostu bez zbędnych komentarzy, ocen. Lubię klimat, historię, obsadę i szczęśliwe zakończenie. Jestem romantyczka i nic na to nie poradzę. Zresztą jak można nie kochać historii o dwóch przyjaciółkach, które wchodzą na wojenną ścieżkę i to przed własnym ślubem?? :P


A to mój świąteczny zestaw ze wczoraj.




I mój z prezentowany czerwoniasty komin. Jest cudny i pierścionek po mojej mamie i trochę mojego manikiuru. Te kropeczki tak naprawdę są złote.



I mój ulubiony puder, warto dodać, że pierwszy jaki nabyłam, a mam prawie dwadzieścia lat :P.

I moje nóżki w ulubionych rajstopach. Mam dzięki nim rozwiązany kłopot z suwającymi się zakolanówkami.


I jeszcze świecący słoik zainspirowany z stylowi.pl i ja w "zdolnym" obiektywie mojego brata :D.


Więc wiecie jak by któraś szukała fotografa to jego wam nie polecę :P.
Mam nadzieję, że i wasze święta były magiczne i humor wam dopisuje :).

sobota, 22 grudnia 2012

W cztery oczy z Plotkarą

Nigdy nie byłam jakoś za specjalną fanką seriali. To znaczy oglądałam je, ale jakoś tak żyliśmy obok siebie. Nie śledziłam na bieżąco, nie nadrabiałam w internecie i nie żegnałam się ze łzami. A później późnym majowym popołudniem z gorączką natknęłam się na artykuł o plotkarze. Tak jakoś niechcący, przypadkiem i tak zostało. Zamieszkała w moim świecie wyobraźni, zadomowiła się i połączyła emocjonalnie... Widniało tam to oto zdjęcie i stworzyło w mojej głowie zupełnie inny obraz tego serialu. A realia tak miło mnie zaskoczyły :).

 Nie miało być to nic specjalnego, po prostu kolejna opowiastka o nastolatkach, góra dwa sezony nigdy nie wytrzymałam dłużej, a teraz nagle minęły cztery lata. Warto dodać, że zetknęłam się z nią pod koniec emisji drugiego sezonu w Stanach. Śmiałam się z nimi, marzyłam, płakałam i nagle się okazało, że takim kinowym sercem pokochałam ten zepsuty świat pełen modnych ubrań. Choć czasem miałam wiele zastrzeżeń, bywały bezsensowne wątki, rozwiązania i sytuacje - to pomimo to jakoś wytrzymaliśmy ze sobą. Trzymałam od początku kciuki za Blair i Chucka i szczerze wszystkie inne pary mogły robić co chciały. Podziwiałam przyjaźń Sereny i Blair, choć ja bym pewnie tyle nie wytrzymała. Marzył mi się ten światek pełen przepychu i luksusu, choć bardziej ludzie i ich więzi. Z drugiej strony totalnie się tam nie nadaję. Nie potrafię tak intrygować i się równie szybko odkochiwać, ale dla tych kilku wyjątkowych serc też jestem gotowa na bardzo dużo. Tak uzależniłam się od nich. Przeczytałam gdzieś (już nawet nie pamiętam gdzie), że "Plotkara" to styl życia, a nie serial. Może nie aż tak bardzo, ale na pewno wbił się głębiej niż cokolwiek wcześniej i zostawił kilka niezapomnianych słów... Z różnych względów zapamiętanych:).




A to moim zdanie najbardziej romantyczne i zarazem smutne co powiedział Chuck.


A to mój ulubiony Widząc to zdjęcie w myślach słyszę wypowiadane słowa.

A teraz czas się pożegnać choć tak bardzo mi się nie chce. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że dalsze przeciąganie nie ma sensu, bo już piąty sezon był zlepiony na siłę.
Jeśli chodzi o ostatni odcinek to mam bardzo mieszane uczucia. Przede wszystkim za krótki. Wiele momentów działo się za szybko i tak chaotycznie. Ślub Chucka i Blair sama nie wiem. Z jednej strony jestem ich fanką i bardzo mnie cieszył, a z drugiej. Cała ta sytuacja troszkę sztuczna mi się wydała. Po drugie Dan plotkarą??!! No proszę was naprawdę?? Dla mnie wielkie zaskoczenie. Choć mówiąc jakoś nigdy za bardzo nie wnikałam kto to czy jakoś obstawiałam konkretną osobę. Może to dziwne.. wiem:P. Zawsze oczywiście mnie to ciekawiło, ale dobrze mi było z tą tajemnicą. Po za tym tak naprawdę plotkarą jest każdy z nich, z nas powtarzając coś dalej. To ulubiona gra pokoleń, gra tworząca własne tory historii.
To przeniesienie w czasie także zupełnie mnie nie satysfakcjonuje Co prawda, w końcu porządnie ubrali Blair i słodki Harry. Jednak po za tym jakoś było takie za krótkie, ubogie. I z kim w końcu skończył Nate??
Zresztą nie wiem może to tylko wrażenie przez to że to ostatni, że już naprawdę koniec. Przyznaję się oglądałam go już dwa razy i mam wrażenie, że ze dwa jeszcze nadejdą :D.
Kiedyś też kupię sobie wszystkie sezony i obejrzę ze swoją dorastającą córką. Wcześniej oczywiście wezmę od niej pisemną obietnicę nie brania z nich przykładu, przynajmniej złego :).
Na koniec znalazłam video, które świetnie podsumowuje i się żegna.


I kilka pożegnalnych zdjęć.














I jeszcze bajka z moimi C&B.





Ode mnie to tyle, a wy oglądaliście??