środa, 13 marca 2013

Pozytywnie

Widać taki fajny z nas naród, że nawet zima nie ma chęci się z nami rozstać. A tak na poważnie to jestem zasypana. Cały poranek sypał gęsty, biały puch. Tak więc za oknem rozciąga się bajkowy, śnieżny krajobraz, a wiosny ani śladu. Tak więc siedzę sobie w wielkim turkusowym swetrze z gorącą herbatą w dłoniach. W moich głośnikach leci "Czwórka", a na talerzyku leży słodkawe ciasto. Polałam je cytrynowo-kakaową polewą i obłędnie pachnie, ale należy mi się już od kilku dni w końcu wystrzegam się słodyczy I tylko do ideału brak mi jakiegoś masażysty, gdyż mam okropny ból mięśni szyi. Może być taki przystojny i zabawny, naprawdę nie pogardziła bym. Jednak życie - życiem dla tego zadowolę się jakimś filmem lub książką. Sprawa się jeszcze nie rozstrzygnęła. Na razie mam dla was dwie propozycje filmowe na białe wieczory. Jedna ciepła komedia, a drugą jest młodzieżowy dramat.




"Kocha, lubi, sanuje"
Po pierwsze kto tłumaczy te tytuły, bo to jest jakaś pomyłka chyba. Czasem jak widzę co polski tłumacz robi z nazwą filmu to aż dostaje drgawek. Tak więc z "Crazy, stupid, love" mamy to co powyżej. Jednak do konkretów. Jak na komedię to boków nie zrywałam, ale nie była też zbyt mocno przerysowana. Miłosny zawijas w dość przyjemnej oprawie i optymistycznym zakończeniem. Nie zaskakuje, nie zadziwia, ale powiedzmy sobie szczerze chyba nikt nie idzie na taki gatunek z wielkimi nadziejami na jakieś dzieło. Film idealny na gorszy dzień z odrobiną uśmiechu i obsadą na którą miło popatrzeć. Jest też tu poruszony dość aktualny temat wypalania się małżeństw. Dwoje ludzi z ponad 20 letnim stażem po prostu gubi się po drodze. Tutaj akurat wszystko szczęśliwie się kończy jak to bywa w amerykańskim kinie. Tak więc sprawa dość poważna przedstawiona w cukierkowym stylu. Nic tu może nie robi ogromnego wrażenia, ale czy wszystko zawsze musi być wielkie...?? Po prostu miły seans dla większości z nas :).








"Charlie"
Czytałam o nim już dobre pół roku temu, ale jakoś tak mnie nie przekonał. A teraz wpadł mi nie chcący pod moje oczęta. Szczerze mówiąc wzięłam się za niego ze względu na Emme Watson. Chciałam zobaczyć jak radzi sobie po Harrym Potterze. Zaczął się dość pospolicie, a później coraz bardziej zaskakiwał i wciągał do myślenia. Samobójstwo, śmierć i depresja to musi znieść psychika młodego 16 latka. Wydaje nam się, że sobie radzi, że jakoś wszystko sklejają do kupy, a później przychodzi kryzys. Poszlaki i sygnały, którymi był zasiany cały film w końcu wybuchają. Obraz przedstawiający jedną z chorób naszego pokolenia. Nerwica, bulimia, samobójstwo każdy z nas miał choć z jedną z tych rzeczy do czynienia. Za własnym, czyimś lub nawet nieświadomym stopniu. To nas otacza i niszczy coraz większą liczbę młodych jak i starszych osób. Bardzo dobry sposób ujęcia tego problemu zaprezentował nam Stephen Chbosky. Nie zasypuje nas tragicznymi i dramatycznymi scenami, ale każde samemu wyłapać sygnały choroby.Pokazuje też ważny aspekt, że nic nie bierze się z próżni. Każda choroba psychiczna ma swoje korzenie, swój początek. To rzadko bierze się z powietrza i rzadko samo przechodzi. Warto o tym pamiętać jeśli na kogoś takiego się kiedyś natkniemy. Warto takiej osobie też pomóc. Ona w końcu nie jest gorsza i zasługuje na chwilę uwagi jak każdy inny chory.





Ocieplenia kochani i do usłyszenia :).









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz